Wokół tej sesji, spośród wszystkich jakie do tej pory robiłam krąży najwięcej uczuć. Jej wykonanie pozostawało marzeniem, myślałam, że nieosiągalnym. Jednak zupełnie niespodziewanie pojawiła się do niego furtka, a potem to już wszystko poleciało niczym lawina. Ale zacznę od początku.
Nieopodal mojej miejscowości, w Białaczowie znajduje się piękny pałac Małachowskich z 1800r! Dla mnie wspaniały budynek i wspaniała okolica. Swego czasu mieścił się w nim dom pomocy społecznej, jednak obecnie stoi pusty i czeka na inwestora. Serce mi się kraje patrząc na tego typu budynki, takie smutne i samotne.
Ale wracając do sesji, wraz ze zmianami w mojej głowie odnośnie planowanych zdjęć i realizacji moich pomysłów stanął właśnie ON. I kolejne marzenie- bajkowa sukienka i piękny pałac w tle.
Z pomocą mojej mamy i jej bliskich znajomych udało się załatwić wejście. Zupełnie przypadkowo i zupełnie się tego nie spodziewałam, bo szukanie tej możliwości trwało naprawdę długo i już straciłam nadzieję, na zdjęcia przy pałacu, aż tu pewnego dnia, otrzymałam niespodziankę. Także byłam w euforycznym szoku, kiedy otrzymałam tą pozytywną wiadomość.
Sukienka, którą użyłam do zdjęć pojawiła się w moich dłoniach równie spontanicznie jak wszystko związane z tą sesją. Ale odnośnie modelki to od razu pomyślałam o Adzie. Miałyśmy już za sobą jedną współpracę, którą ogromnie mile wspominam i mam z niej mnóstwo zdjęć, które szalenie kocham. Także napisałam do niej i od razu się zgodziła. No i zaczęło się wielkie planowanie!
W przeddzień sesji widziałam się z Adą. Dałam jej sukienkę do przymiarki i powiedziałam, że jutro dowiem się co z dokładnym terminem. W owe jutro planowałam się dopiero umówić na konkretną datę, a nie wykonywać sesję, ale o tym za chwilę. Następnego dnia miałam zupełnie coś innego w planach. Obowiązki domowe, oraz inna sesja, zleceniowa, która została odwołana oczywiście w dzień, w którym miała się odbyć. Żałowałam wtedy pogody, bo o dziwo było słonecznie.
I wtedy, zupełnie niespodziewanie dostałam wiadomość, że sesja może odbyć się dziś albo jutro. I spanikowałam. Jak to dziś? Nie jestem przygotowana! Nie jestem mentalnie przygotowana! Napisałam do Ady, uzgadniamy wszystko, umawiamy się na następny dzień, ale ciągle gryzły mnie myśli o prognozach pogody zapowiadających przyjście deszczu, właśnie od niedzieli. Nie męczyłoby mnie to tak, gdyby nie fakt, że ostatnio bardzo rzadko widywałam słońce. Szybka decyzja - robimy dzisiaj. Dałam Adzie czas na uszykowanie się. I czekałam, pełna emocji.
Ogrom zawirowań towarzyszył podczas tej sesji! To był największy spontan w moim życiu, całość została zorganizowana i uszykowana w zaledwie 3 godziny. W czym sama sesja trwała tylko jedną. Natomiast przerabianie 3 dni, mimo że zdjęć nie wyszło dużo. Teraz jednak emocje powoli opadają. Jest kilka naprawdę dobrych zdjęć.I mimo wszystkich przeciwności losu to jestem szczęśliwa! Spełniło się moje kolejne fotograficzne marzenie, nie sądziłam, naprawdę, że uda mi się fotografować w tym wspaniałym miejscu. A jeśli już, że stanie się to tak szybko i zupełnie niespodziewane. Dostałam wspaniałą niespodziankę, na ten fotograficzny rok.
I z tego miejsca pragnę podziękować wszystkim osobom, które zaangażowały się w organizację tej sesji, pomoc i realizację. Bardzo dziękuję, przede wszystkim mojej mamie, która tak dużo względem tego zrobiła, Pani Basi i Panu Robertowi, którzy jako pierwsi otworzyli mi furtkę do jej realizacji, oraz Panu Andrzejowi, że także zgodził się na to wszystko! No i mojemu bratu, który pomagał mi, asystował i zawiózł na miejsce, a potem ujarzmił moje sprzęty, żebym mogła w końcu przerobić zdjęcia.
Dziękuję również Adzie, która zgodziła się na mój szalony pomysł z tymi zdjęciami, że sama się szybko zmobilizowała, uszykowała , tak dobrze przygotowała i fantastycznie mi pozowała. Wiem, że dla Ciebie stres był podwójny. Dzięki też za to ,że znosiłaś wiatr i zimne powietrze w tej letniej sukience, a także chodzenie po kamieniach w szpilkach i inne przeciwności losu ;) Dziękuję!
Jeśli chodzi o pałacyk, to trafiła nam się także możliwość obejrzenia go w środku. Mimo zniszczeń wywarł na mnie naprawdę ogromne wrażenie. Nie ma zbyt wielu zdjęć, ponieważ w środku było dość ciemno, a dla mojego aparatu bardzo ciemno, to jednak naprawdę, w środku jest pięknie. Można sobie wyobrażać tylko jak było tam wspaniale, gdy budynek przeżywał swoje najlepsze lata. Smutno teraz patrzeć jak stoi i z każdym rokiem bardziej niszczeje. Życzę mu z całego serca, aby znalazł się jakiś dobry człowiek, który o niego zadba i przywróci mu dawną świetność. O jeju! Jakbym miała hajsy to sama bym go wykupiła! :(
Podsumowując te wszystkie zawirowania wokół tych zdjęć, to wiem, że jeszcze długa droga przede mną, zanim nauczę się w pełni panować nad sobą, stresem, sprzętem i wykorzystywać na maksa miejsce, w którym się znajduję, i wiem, że jeśli się nie poddam, z każdym kolejnym razem może być tylko lepiej! <3 Z tej sesji wyciągnęłam bardzo dużo wniosków, które będą dla mnie przestrogą, aby więcej myśleć i nie popełniać głupich błędów ;)
I kilka fotek z backstage :)